środa, 17 lutego 2016

Jerzy Pilch, Ewelina Pietrowiak – Zawsze nie ma nigdy



Nie przepadam za „wywiadami-rzekami”. Można je traktować jako ciekawe uzupełnienie ogólnej „twórczości” osoby pytanej i firmującej książkę swoim nazwiskiem. Takie publikacje borykają się jednak często z problemem braku chemii między rozmówcami lub – po prostu – nudnością głównego bohatera. I o ile często tego typu publikacje cierpią na te przypadłości, o tyle zapisy rozmów Eweliny Pietrowiak z Jerzym Pilchem nie cierpią na żadną z nich.

Pilch przebił się do świadomości osób niezwiązanych mocniej z literaturą dzięki informacji, że jest on od lat niepijącym alkoholikiem. Zwrócił przez to uwagę na ciekawy problem pisarskiego picia, który często był uznawany, gdyby popatrzeć chociażby na twórczość Bukowskiego, za element nie tyle kreacji, co życia twórczego. Wszak najłatwiej wyzwolić się z okowów oczekiwań wobec twórczości przy pomocy jednego czy dwóch głębszych. Podnosi przy tym kwestię alkoholu w historii – to, co kiedyś było nazywane pijaństwem, dziś – przez wielu i trafnie – określone by było mianem alkoholizmu. 

Pisarz dosyć swobodnie czuje się w sytuacji dialogu, zwraca uwagę na różnorakie odcienie jego przygody z literaturą i nie boi się mówić o życiu dosadnie. Brzmi to nieco czołobitnie, jednak Pilch ma faktycznie sporo do powiedzenia – czy to o pracy w dużych redakcjach, czy to o różnicach w polityce wydawnictw. Opowiada o swoim pisaniu, relacjach rodzinnych i spotkaniach z innymi mistrzami słowa. Sporo w książce sentymentu, jednak nie brakuje w niej mocnych konstatacji i Pilchowego dystansu do samego siebie i otoczenia. Dodatkowo sam rozmówca przedstawia bardzo ciekawe podejście do przewlekłej choroby (wszak cierpi on na Parkinsona) – wspomina o rozwoju choroby i zmianie, która zaszła w jego postrzeganiu rzeczywistości. Nie jest jednak pozbawiony nadziei i deklaruje, że wciąż wierzy w to, że ktoś znajdzie lekarstwo. 

Nieco ironiczny stosunek pisarza do rzeczywistości sprawia, że w jego wypowiedziach pobrzmiewa nawet nie tyle dojrzałość, co mądrość. Znajdując się w odosobnieniu mieszkania w centrum Warszawy nabiera dystansu do środowiska, zaczyna dostrzegać wagę innych, często drobnych rzeczy oraz swojej przeszłości. Mówi przy tym dużo o swoim dorastaniu i kształtowaniu warsztatu pisarskiego, mentorach oraz zmianach w środowisku pisarskim. Nie ocenia jednak nikogo, ale po prostu relacjonuje wiele wydarzeń. Jest to dosyć rzadkie podejście, pozbawione goryczy i żalu, charakterystyczne dla osób, które swoje przeżyły i wiedzą, że nie warto prowadzić niepotrzebnych sporów lub wyciągać je na widok publiczny. Wywiad ten jest również bogaty literacko – ciekawe są rozważania Pilcha na temat wzrostu wielkich pisarzy i maskulinizacji kanonu. Kwestie te przewijają się niemal we wszystkich fragmentach rozmów, przy czym Pilch unika wyraźnie spłycania tematu. 

Zawsze nie ma nigdy jest niewątpliwie ciekawą książką. Naprawdę. Nie jestem wielkim miłośnikiem Pilchowego pisania, jednak wydaje mi się, że warto wracać do tego, co ma on do powiedzenia jako Jerzy Pilch, a nie narrator książek Jerzego Pilcha. Pozycja ta mogła być kolejnym „wywiadem rzeką”, który nie wnosi nic ciekawego, jednak mamy w niej Pilcha nieco ogołoconego, wyraźnie nawiązującego do wcześniejszych dzienników oraz – estetycznie – felietonów. Jest to obraz ciekawy i nietuzinkowy, jednak chwilami może sprawiać wrażenie pobieżnego, chociaż jest to być może tylko wrażenie. Jako całość bowiem Zawsze nie ma nigdy jest książką, po którą warto sięgnąć, nie tylko będąc miłośnikiem twórczości jej głównego bohatera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz