środa, 2 września 2015

Finn Alnæs - Kolos



Literatura skandynawska kojarzyć się może z kryminałami, w których odrysowany jest idealny ład przełamany przez zbrodnię. Uderza ona tym mocniej, im bardziej społeczeństwo przywykło do spokoju. Ten spokój odmalowuje w swoim debiucie Finn Alnæs, którego tytułowy Kolos jest postacią przełamaną zbrodnią, której świadomość rodzi się z nim z czasem.

Głównego bohatera, Brage’a Bragessona, poznajemy w celi więziennej. Spisuje w niej swoje wspomnienia i przemyślenia związane z przeszłością i zbrodnią, za której popełnienie odsiaduje wyrok w Holandii. Otóż kilka lat wcześniej zostaje wplątany w bójkę z grupą niemieckich motocyklistów, w wyniku której jeden z nich ginie z ręki Brage’a. Kategoryzacja tego czynu jest trudna, gdyż bohater twierdzi, że bójka nie rozpoczęła się z jego inicjatywy, a śmierć jednego z Niemców była przypadkiem; motocykliści twierdzą, że było inaczej. Prowadzi korespondencję z biegłym psychologiem, Żydem, który przeżył Shoah, a który żywo staje w jego obronie przed sądem. Osadzony i biegły żywo dyskutują na temat teorii winy i kwestii przebaczenia, zanurzając się w myśli bliskie Hannie Arendt. I to właśnie te myśli są dominujące w tej książce. 

Głównym punktem ich rozważań jest dawanie odporu złu – winnymi są ci, którzy nie sprzeciwili się zbrodni. Jest to niezwykle ciekawy temat, zwłaszcza gdyby spojrzeć na historię Norwegii i kolaboracji społeczeństwa z niemieckim okupantem podczas drugiej wojny, oraz na potępianie tych, którzy sprzeciwiali się temu stanowi rzeczy. Te rozważania zajmują pierwszą połowę książki i pozwalają czytelnikom na lepsze zrozumienie bohatera, od najmłodszych lat zmagającego się z przeciwnościami losu. Mimo choroby wieku dziecięcego, która powinna skazać go na kalectwo, odnosił sukcesy w biegach narciarskich i przez długi czas pracował na statku. Kochał Stiv, która zaginęła w górach gdy odsiadywał wyrok. Wreszcie musiał walczyć z presją społeczeństwa po powrocie z więzienia, kiedy to był wytykany palcami, mimo upowszechnienia informacji o niesprawiedliwym wyroku. Wreszcie podejmuje się szalonej misji uratowania człowieka, który przez wiele lat był dla niego persona non grata, a potrzebował insuliny po wypadku w górach. 

Wspomniana misja jest z jednej strony opus magnum Brage’a, a z drugiej – prawdziwą pokutą za przeszłość. Walcząc ze swoimi słabościami i burzą śnieżną dokonuje rzeczy niemożliwych. Nie da się ukryć, że fabuła w tej książce jest drugorzędna wobec jej ładunku emocjonalnego i moralnego. Rozważania o winie i karze wciąż pozostają aktualne, choć książka ukazała się w 1963 roku, gdy żywo pamiętano zbrodnie wojenne, a kilka lat wcześniej ukazała się przełomowa Kondycja ludzka Hanny Arendt, w której filozofka zadała pytania trudniejsze, niż można było się spodziewać. W głosie psychologa broniącego głównego bohatera pobrzmiewa ten duch myśli przewrotnej i szokującej dla współczesnych. Liczne pytania o winę pobrzmiewały przez wiele lat w obiegach teoretycznych, jednak w społeczeństwach dotkniętych bezpośrednio zbrodnią jedynym wyjściem zdawało się wyparcie i scedowanie winy na „innych” – złych kolaborantów, zbrodniczych nazistów, a nie Norwegów i Niemców, którzy nie dali odporu złu. Ta dialektyczna różnica jest wyraźna jest w rozważaniach o winie głównego bohatera, które towarzyszą mu podczas wielokilometrowej wędrówki przez norweskie góry. Zbrodnia Brage’a polegała na odebraniu życia człowiekowi i, niezależnie od pobudek lub okoliczności, była morderstwem, nawet jeśli doszło do niego w obronie własnej. A pokutą za to może być tylko uratowanie innego życia. I na tym skupia się bohater. 

Książka nie dość, że uderza w ważne i uniwersalne tony, to dodatkowo jest znakomicie napisana i utrzymuje suspens. Rzadko się zdarza, żeby opis wędrówki jednej osoby po górach przykuwał uwagę czytelnika przez kilkaset stron. Nawet liczne wtręty i retrospekcje nie zaburzają tego rytmu, lecz podkręcają go. Takiej maestrii fabularnej trudno spodziewać się po uznanych pisarzach, a co dopiero po debiutantach – bowiem Kolos jest debiutem; znakomitym, głośnym i niepozwalającym na obojętność. Powiedzenie o tej książce, że jest to powieść inicjacyjna to, moim zdaniem, za mało – poprzestanie przy takim twierdzeniu spłyca ją i odbiera wiele sensów, które tworzą o wiele bardziej złożoną i istotną mozaikę. Z drugiej strony to nie książka dla każdego – jest złożona i dosyć dygresyjna, a zarys samej fabuły klaruje się powoli. Mimo tego warto przebrnąć przez pierwszych kilkadziesiąt stron by dać się porwać o wiele bardziej ważkim sprawom przedstawionym w Kolosie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz