niedziela, 10 maja 2015

Jacek Dukaj - Starość Aksolotla

Zagłada ma wiele imion – zapowiadana jest apokalipsa zombie, letalna fala promieniowania słonecznego czy tragiczne w skutkach rozmagnesowanie biegunów. Jacek Dukaj, autor znakomitych (i dosyć opasłych) próz z pogranicza fantasy, science fiction i cyber-punku pokazuje, że zagładę ludzkości można opisać dosadniej i bardziej beznadziejnie. Ale zarazem – o wiele ciekawiej.

Pewnego pięknego dnia w niedalekiej przyszłości ziemię zaczyna przemierzać dziwny promień, który sprawia, że giną nie tylko ludzie, ale i cała sfera bioniczna. Zaalarmowani o tym mieszkańcy krajów witających nowy rok nieco później zaczynają przenosić swoje ja do wirtualnej rzeczywistości przy pomocy oprogramowania umożliwiającego tworzenie autentycznych avatarów w Sieci. Poznajemy przy tej okazji Grzecha, informatyka, który ma na podorędziu takie narzędzie i dokonuje translacji swojej podmiotowości na kod binarny w kilka chwil przed uśmierceniem jego ciała. Im dalej na zachód od Greenich, tym większej ilości osób udaje się przenieść do wirtualnej rzeczywistości, jednak nikomu nie udaje się zatrzymać zagłady. Od tej pory zmienia się wszystko – nie ma już ludzkości, którą znają ci, którym udało się umknąć do Sieci. Pozostają oni sami w bezmiarze bitów, jednak im bardziej doskwiera im samotność, tym bardziej zaczynają poszukiwać protez „siebie” – robotów i innych urządzeń, do których kopiują oni swoje wirtualne „ja”, dzięki czemu mają choć namiastkę swobody poruszania się po ziemi.

Jackowi Dukajowi udała się trudna sztuka – napisał prozę będącą intrygującym traktatem o ludzkiej podmiotowości i człowieczeństwie, a przy tym nie popadł w moralizatorstwo ani nie oparł swego wywodu o rozwiązania doraźne. Tworzy na nowo komplementarny świat ze skrawków i zadaje pytanie o „całość” człowieka i nierozerwalność jego ciała i ducha. Przedstawiony przez niego ład jest całościowy – nie pomija elementów takich jak efekt cieplarniany (który powoduje podniesienie poziomu wód w oceanach) czy złośliwe oprogramowanie, które okazuje się zabójcze dla żyjących tylko w Sieci avatarów. Ponadto udaje się mu uchwycić potrzebę otaczania się rzeczami, jakże charakterystyczną dla ludzi, którą realizują poszczególni bohaterowie; programują oni małe, przypominające zwierzęta roboty-zabawki by dać sobie chociaż namiastkę starego życia, by nie powiedzieć – człowieczeństwa. To poszukiwanie elementów ludzkich zdaje się być naturalnym dążeniem, a eugenika, która pojawia się w pewnym momencie opowieści („tworzenie” ludzi na podstawie informacji znalezionych w Sieci) jest konsekwencją stworzenia czegoś „na obraz i podobieństwo” – niezależnie, czy faktycznego (dawnego) ciała, czy też swoich wyobrażeń i wspomnień.

Elementem dodającym autentyczności tej prozie jest też wydanie jej wyłącznie w wersji elektronicznej – to niespodziewany krok dla autora znakomitych i złożonych opowieści, jednak znakomicie nawiązuje do tematyki Starości Aksolotla. Również alternatywna wizja zagłady i liczne nawiązania do koncepcji podmiotowości (chociażby klarujących się w Foucaultowskiej krytyce koncepcji Kanta) sprawiają, że trudno znaleźć w tej książce miejsca słabe lub niepołączone konsekwentnie z resztą. Do tego Dukaj wielokrotnie puszcza oko do popkultury i robi ukłon chociażby w stronę uniwersum Matrixa, w którym to maszyny zaczynają hodować ludzi na swoje potrzeby, jednak tu, mimo innych pobudek, instrumentalny charakter tego działania daje do myślenia.

Starość Aksolotla jest książką zuchwałą i znakomitą. Jacek Dukaj po raz kolejny dowodzi, że jest znakomitym, bardzo świadomym języka i fabuły pisarzem, który tworzy światy złożone i kompletne. Jego nowa proza po raz kolejny dowodzi, że jakikolwiek temat weźmie on „na warsztat”, efekty prac przerastają oczekiwania. Ponadto – książka ta zachwyca na każdej „stronie” i nie daje powodów do rozczarowania. To perełka na polskim rynku wydawniczym. A bogata szata graficzna i masa dodatków klarujących warstwę wizualną jest wisienką na torcie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz