Przełom roku 1989 był uwieczniony na wiele sposobów. Wiele w
mówieniu o nim afirmacji, czego dowodem
jest książka Pauliny Wilk (Znaki
szczególne). Rzadko wspomina się o ciemnej stronie tego okresu –
nieuczciwości, chytrości nastawionej na szybki zysk i przygnębiającej szarości.
Ten, mniej przyjemny, wycinek ze wspomnień o pierwszych latach demokracji
przedstawia w swojej książce krytyczny komentator rzeczywistości polskiego piekiełka – Tomasz Piątek.
Główny bohater opowieści, Rafał, wraca po latach
emigracji do kraju. Rozpoczyna podróż we Francji, w której zdążył się zadomowić
i uposażyć. Wraca do ojczystego kraju w kilka miesięcy po wyborach czerwcowych;
pełen nadziei pokonuje niekrótką drogę do Polski. Po przekroczeniu granicy z
Niemcami przeżywa szok poznawczy – uderza go wszechobecna szarość i chaos,
które kwituje powtarzanym niemal jak mantra twierdzeniem, że już niedługo, już za chwilę i będzie jak na
Zachodzie. Zaklinając rzeczywistość poszukuje hotelu, jednak dowiaduje się,
że wszędzie są karaluchy, a bezpiecznym schronieniem na jedną noc dla wędrowca
z daleka może być wynajęty na lewo pokój w domu dziecka. Po przekroczeniu progu
jest świadkiem nieco żenującej sceny – dyrektorka sierocińca wygania swoją
pełnoletnią wychowankę, dla której nie ma już miejsca w zarządzanych przez nią
murach; dyskusja dwóch kobiet jest okraszona odpowiednią ilością wyrażeń
nieparlamentarnych, co wprowadza bohatera w konsternację. Staje on jednak po
stronie pokrzywdzonej, czyli tytułowej Magdaleny, której przychodzi z pomocą i,
porzucając plany noclegowe, zabiera w podróż do Warszawy. Jak się okazuje,
dziewczyna posiada talent muzyczny, a osobliwy repatriant – pewne doświadczenie
w promowaniu talentów wokalnych, czego dowiódł współpracując z Jackiem
Kaczmarskim we Francji.
Piątek kieruje narracją tak, by pokazać mniej
chlubne aspekty polskiej rzeczywistości czasów transformacji, jednak udaje mu
się też uchwycić potencjał, jaki tlił się w dawnych demoludach. Z jednej strony przedstawia niemal ślepą fascynację
Zachodem i uginanie się wielu pod nieznanym jarzmem gospodarki wolnorynkowej, a
z drugiej – rodzenie się, często na granicy prawa, gospodarności i przedsiębiorczości.
Dostrzega tak zwany polnische Wirtschaft,
ale widzi drzemiący potencjał.
Ciekawe jest nagromadzenie w książce symboli,
które dosyć łatwo można rozdzielić na dwie grupy, oparte o prastary spór między naturą a
kulturą. Cywilizację reprezentuje oczywiście Rafał, przybywający do kraju wraz
z tchnieniem dojrzałej demokracji i kapitału, jednak jest on skażony w pewien
sposób słowiańskością. Dzikość (ale
szlachetną, rzec by można nawet: bon
sauvage) reprezentuje tu Magdalena – naturalnie uzdolniona młoda kobieta,
którą najlepiej określa znaczące przejęzyczenie Rafała: Magda to Polska… Polka oczywiście! Takich fabularnych uderzeń w punkt jest w tej książce
wiele.
Korowód postaci jest tu długi, jednak istotnym
wątkiem poruszanym przez Piątka w książce pozostaje kwestia oporu i
kolaboracji; nim wybył on z kraju pracował przy wydawaniu podziemnej gazetki.
Po powrocie do rodzinnego miasta stołecznego odnajduje on znajomych, a wśród
nich – siostrę przyjaciela, z którym pracował przy prasie drukarskiej. Dowiaduje
się, że był on TW, jednak miał na celu dobro kolegów – przehandlował swoją
lojalność, by system nie uciął podnoszonej nań ręki młodych opornych. W tym krótkim epizodzie autor
komentuje w niezwykle zwarty sposób pobudki wielu zmuszonych do podpisania
lojalki, przy czym wpisuje się w szacunek do grubej kreski Mazowieckiego.
Nikt chyba jeszcze tak nie pisał o Polsce okresu
przemian: punktowo, dosadnie, brutalnie. Jednak zarazem – z pewną nadzieją na
lepsze jutro. Bo jest ono już za chwilę.
Tak widzieć kraj chciał bohater Tomasza Piątka. Bo szansa na wykorzystanie
potencjału jest już za moment. Nie da
się też ukryć, że ćwierćwiecze Wolności (sic!) jest też dobrą okazją do
ukazania się tej niebanalnej książki. Naprawdę dobrej i, jak sądzę, ważnej
książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz