Ruch powołany do życia w Gdańskiej stoczni imienia Lenina
wpisał się złotymi zgłoskami w historię powojennej Polski. Jego najbardziej
znana forma – Solidarność – zasłynęła ze swoich postulatów stawiających ideały
przeciw ślepej władzy. Pacyfizm działań zrzeszonych w niej został uhonorowany
pokojową nagrodą Nobla złożoną na ręce lidera ruchu – Lecha Wałęsy. Pamiętając
o Solidarności zapomina się często o jej dynamiczniejszej odnodze –
Solidarności Walczącej. Jej członkowie, pragnący kultywować tradycje KeDywu
chcieli działać inaczej; chcieli walczyć. O takich, walczących nieco mniej
pokojowo w ramach Solidarności Walczącej, opozycjonistach lat osiemdziesiątych
minionego wieku opowiada książka Igora Janke Twierdza.
Co ważne, książka umyka najbardziej okrzepłej,
ubrązowionej narracji centralnej, która gloryfikuje działania opozycji
warszawskiej oraz trójmiejskiej. Autor książki przedstawia mniej znaną historię
Solidarności Walczącej działającej we Wrocławiu – mieście szczególnym, nowym Lwowie. Janke opisuje ludzi
pragnących obalić system poprzez rewolucję a nie – ewolucję. Wydarzenia opisane
w książce są niezwykle dynamiczne; bohaterowie (tu – literaccy, lecz zarazem
historyczni) są przedstawiani jako zwykli ludzie pragnący wolności. Mają jednak
odwagę, by po nią sięgnąć; często nie przebierając w środkach. Z drugiej strony
Jankemu udaje się uchwycić dramat osób, które wciąż muszą zadowalać się
kompromisami. Są oni zawieszeni między pragnieniem a rzeczywistością; chcą
obalić ład, jednak wiedzą, że działania, których pragną przyniosłyby falę
represji wobec osób chcących po prostu dotrwać do wypłaty i wysłać dzieci do
szkoły. Chcą oni walczyć, lecz poczucie odpowiedzialności nakazuje im ostudzać zapał.
Zadowalają się agitacją, drukowaniem ulotek, udziałem w demonstracjach oraz ich
organizowaniu.
Twierdza pokazuje ciekawy przekrój struktury Solidarności Walczącej;
różne komórki, które służyć miały działaniu, ale i dezinformacji. Zaskoczeniem
dla czytelników może być fakt, że organizacja ta posiadała własne wywiad i
kontrwywiad – jednostki charakterystyczne dla sprawnie działającego… państwa.
Bo takim państwem w państwie zdaje się być opisywana przez Jankego organizacja.
Perspektywa czasu, jaką daje ćwierćwiecze demokracji,
pozwala na chłodny opis tamtych działań. Należy pamiętać, że przywarą ludzkiej
pamięci jest jednak upraszczanie i uładzanie historii. W książce pojawia się
wiele wyimków z rozmów z działaczami Solidarności Walczącej działających we
Wrocławiu – jest to znakomita baza faktograficzna, na której Janke buduje Twierdzę. Książka ta zdaje się być
pomnikiem postawionym walczącym o wolność. Z drugiej strony pojawia się w niej
pewien szablon: opis postaci (grupy), dynamizacja historii (czynne działania,
nierzadko przypominające te z Kamieni na
szaniec), złagodzenie opowieści i pewna refleksja. Najczęściej ubrązowiająca.
Jest to niewątpliwie pewien sposób tworzenia narracji o przeszłości; książka ta
wszak jest pozycją o zacięciu popularnonaukowym, której odbiorcą ma być
czytelnik poznający dopiero Solidarność Walczącą.
Janke pokazuje autonomiczność (rzec by można
nawet – autarkiczność) działań wrocławskich opozycjonistów – wyprowadza ją z
zapomnienia i przedstawia w sposób interesujący. Z drugiej strony brak tej
książce elementu pęknięcia, który nadałby realniejszy charakter. Rzadko
pojawiają się informacje o rozbitych rodzinach (jak chociażby w niezwykle
ciekawej Magdalenie Tomasza Piątka) i
jednostkowych dramatach. Świeżość tej historii uniemożliwia odważniejsze
przedstawienia, takie jak chociażby niedawna ekranizacja wspomnianych Kamieni na szaniec. Niemniej jako
lektura, poniekąd dydaktyczna, książka ta spełnia swoją rolę. Czytelnik
zaznajamia się z Solidarnością Walczącą oraz z często pomijanymi działaniami
opozycyjnymi we Wrocławiu. A to nie powinno ulec zapomnieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz