czwartek, 30 stycznia 2014

Jelena Czyżowa - Czas kobiet

Socjalizm nigdy nie był tematem łatwym – niezależnie z jakiej perspektywy byłby opisywany. Nawet w wyidealizowanych opowieściach, takich jak Moskwa nie wierzy łzom, do których odwołuje się Jelenda Czyżowa w swoim Czasie kobiet, pojawia się element wskazujący ma pęknięcie w opowieści i strach; wszak każda historia idealna musi mieć gdzieś pogrzebanego swojego trupa. Takim elementem jest tu wyidealizowany świat idei równości komunistycznej. Równości, która z egalitaryzmem ma niewiele wspólnego.
Mamy zatem Antoninę, matkę, sąsiadkę i robotnicę fabryczną. Mamy również jej rodzinę – szczególną i mocną, złożoną z niej, jej córki i trzech sąsiadek, z którymi żyje we wspólnocie. Więzi je łączące są niezwykle silne, a wsparcie, jakiego udzielają sobie kobiety jest ogromne i nie jest oparte o żadne związki władzy. Można jedynie stwierdzić, że kobiety czują się zobowiązane wobec młodej matki; to poczucie, rozumiane jako wola, nie jako przymus, staje się fundamentalne dla niezwykłej enklawy wzajemnego wsparcia.
Niezwykle ciekawą figurą jest córka głównej bohaterki, która jest niema. Trudno się oprzeć wrażeniu, że to wokół niej toczy się cała akcja książki – Antonia zyskuję opiekę swoich sąsiadek głównie z powodu bycia samotną matką, pozyskiwanie różnorakich korzyści, które przydziela władza ludowa. Również decyzja o poszukiwaniu męża jest wyraźnie związana z córką – gdy bohaterka dowiaduje się, że ma złośliwego raka, naturalną konsekwencją staje się poszukiwanie kogoś, kto mógłby się zaopiekować dzieckiem gdy jej zabraknie. Wybór pada na jej kolegę z pracy, który nie pije i jest porządny, i zdaje się być dobrym opiekunem dla małoletniej – w innym wypadku dziecko trafiłoby do sierocińca, gdyż nie byłoby podstaw do adoptowania go przez którąś z sąsiadek. Dziewczynka jest uważana przez kobiety za wyjątkową – zarówno ze względu na jej przypadłość (mimo bycia niemą nie utraciła słuchu), co czyni ją potencjalną jurodivą, jak i pragnienie uchronienia jej przed odrzuceniem i niezrozumieniem.
Czas kobiet zdaje się być historią o chronieniu potomstwa przed złym światem: ten świat nie sprzyja jednostkom słabym, a jedynie wytworzenie wspólnoty daje szansę na danie mu odporu. Bohaterki łącząc swoje siły mogą ukryć wady – bowiem żadna nie jest ich pozbawiona: trzy starsze kobiety korzeniami swojego życia sięgają do czasów, które nie kojarzą się aktualnej władzy najlepiej, lecz jakoś się dostosowują do ładu; Antonina jest samotną matką pracującą ponad swoje siły, lecz to samo czyni ją predestynującą do miana stachanowca. Wreszcie najmłodsza z nich – niema dziewczynka, która winna znajdować się w specjalnym ośrodku, a nie w normalnym domu.
Wyraźny jest tu też strach przed wyjściem poza tę dziwną, niemal sakralną wspólnotę – świat zewnętrzny jest zły, rzadko spotkać można kogoś godnego zaufania. Mimo tego w bohaterkach jest też widoczna nadzieja – że Antonina znajdzie męża, który zaopiekuje się jej córką; że uda się znaleźć dobrego lekarza, że nikt nie oszuka ich na (nielegalnej) wymianie złota na ruble. Lęk jest tu wypierany przez wspólnotę i siłę, którą ona daje. Z drugiej strony – postaci przedstawione przez Czyżową są kolejną z twarzy socrealizmu w Rosji; reprezentują, głównie za pośrednictwem Antoniny, typowe bolączki Rosjan nie działających ani w opozycji, ani nie związanych z organami partyjnymi, a chcących po prostu żyć. Są tu one w opozycji do postaci Ludmiły Ulickiej; nie chcą walczyć, lecz godnie żyć; wydreptać i przeczekać swoje a nie wywalczyć.
Nie da się ukryć, że Czyżowa niezwykle ciekawie przedstawia historię życia zwyczajnych ludzi stykających się ze statystycznymi kłopotami; mimo pozornego zogniskowania nieszczęść dotykających centralną Antoninę nie jest to nowożytna, socrealistyczna opowieść o Hiobie, lecz opowieść o wspólnocie, która dostosowuje się do kolejnych przeciwności i stara się je pokonać bez dokonywania rewolucji. Trzy pokolenia Rosjan starają się żyć i pozwolić żyć innym; pragną zmian ewolucyjnych, które dać mogą daleko bardziej wymierne efekty niż rewolucje, których w ich życiu, niestety, nie brakowało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz