niedziela, 5 stycznia 2014

Anaïs Nin – Dzienniki 1939-1944

Poprzedzone szokiem dwóch wojen zapiski z okresu okupacji uderzają swoją szczerością. Anaïs staje się jeszcze dojrzalsza, jeszcze bardziej przytomna; trafia w sedno i odsłania się przed czytelnikiem jako podmiot intelektualny i emocjonalny.
Początek tego tomu diarystycznego jest silnie związany z Ameryką i podróżą morską. Nin umyka z kontynentu zanurzonego w dziwnej wojnie i udaje się (lub też powraca) do Stanów Zjednoczonych. Po raz kolejny demaskuje specyficzne połączenie konformizmu i konserwatyzmu, które oburza ją po raz wtóry. Jako autorka jest na cenzurowanym ze względu na swoje lewicowe sympatie; jako aktywistka i intelektualistka jest traktowana z dystansem ze względu na szacunek do szkoły doktora Freuda. To wyjście poza umożliwia jej przeżywanie indywidualnej żałoby a zarazem wytwarza przestrzeń myśli, nie ujarzmianą przez konieczność przyjmowania akceptowanych póz, a która podsycana tęsknotą (homesick) daje jej możliwość konstruktywnego formułowania myśli. Myśli ważnych, niejednokrotnie prowadzących do przewartościowania jej tęsknot, ideałów i wartości.
Nin w kolejnym tomie Dzienników maluje niezwykle sugestywny obraz Ameryki jako miejsca zakłamania; jest to, moim zdaniem, jeden z najciekawszych obrazów ówczesnego raju na ziemi w znanej mi literaturze. Wszak autorka zapisków jest w szczególnej i niezwykle korzystnej pozycji obcego, któremu dany jest dostęp do struktury. Pisarka para się wciąż mecenatem, pomaga znajomym, oddaje dole i niedole pracy twórczej.
Tom ten jest mniej politycznym, a zarazem daleko bardziej społecznym zbiorem zapisków francuskiej pisarki. Jest ona tu również obserwatorką a nie tylko aktywistką; to rozłożenie akcentów wyraźniej rysuje postać autorki dzienników, które przestają być tylko zapiskami, a zaczynają składać się na ważną dla Nin schedę intelektualną, która może być wartościowa dla potomnych, a przynajmniej za taką ją uważa ona sama. Ta przemiana dokonuje się jednak bez zadęcia – Anaïs dzieli się bardziej swoją myślą niż obserwacją; idzie o krok dalej, pokazuje się jako dojrzały twór intelektualny: świadoma wartości swojej i rozważań.
Dzienniki z lat wojny są lekturą lżejszą niż poprzedni tom, jednak nie są pozbawione ogromnego ładunku intelektualnego; zapiski są bardziej eseistyczne, nie dotyczą wyłącznie spraw bieżących, lecz traktują je jako odnośnik do dalszych rozważań. Przejście między tymi dwoma formami dokonuje się niemal niezauważalnie, co jednoznaczne oddaje miarę artystyczną (!) i intelektualną tego tomu zapisków. Wojennych, bolesnych i pełnych melancholii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz