wtorek, 10 grudnia 2013

Milan Kundera – Księga śmiechu i zapomnienia

Szokiem było wkroczenie wojsk rosyjskich do Czechosłowacji w 1968 roku. Pamiętna praska wiosna jednoznacznie odsłoniła prawdziwą twarz wielkiego brata ze wschodu, ale szczególnie uderzyła w ojczyznę Milana Kundery; zniszczyła resztki złudzeń. To zderzenie siły militarnej i politycznej z rewolucją dzieci-kwiatów i cieniem nadziei na wolność polityczną, która mogła nadejść, staje się tłem historii.

Księga śmiechu i zapomnienia jest bowiem mocno uwikłana w biografię czeskiego pisarza; jako człowiek związany z opozycją został zmuszony do emigracji w 1975 roku, kiedy to powstała ta proza. Takie podejście zdaje się jednoznacznie tłumaczyć zawartość siedmiu opowiadań, które zostały zebrane w Księdze; trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że autor pisze wciąż o jednej osobie – bohaterze zmuszonym do milczenia, stłamszonym przez system, a zarazem zmuszonym do dokonywania dwuznacznych moralnie wyborów; bohatera brutalnie wykorzenionego, który musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Każde opowiadanie przynosi nowy element wskazujący na obawy autora, który nie wie, jak odnajdzie się w nowej rzeczywistości. Bohater, który wyjeżdża na zachód powoli obumiera, ucieka z niego życie, a pozostawienie przez jego partnerkę zapisków i korespondencji w kraju potęguje to uczucie. Wiele w tym wszystkich obaw i utraty zaufania. Pojawia się jednak w tych opowieściach również nadzieja na lepsze jutro; praska wiosna zdaje się być początkiem czegoś strasznego, jednak zdaje się być też pozytywnym elementem – sugeruje, że gorzej być nie może, że czołgi w centrum stolicy mogą być zwiastunem odwilży. Odwilży, której jednak bohaterowie Kundery mogą nie doczekać; są zagubieni w świecie inwigilacji i ciągłego zagrożenia degradacją społeczną. Wydarzenie to zdaje się być czymś, co jest melancholijnym spotkaniem z łaską, o którym pisze Marek Bieńczyk; jest to spotkanie ze zjawiskiem pozwalającym się na odbicie od dna, bądź konstruującym owo dno.

Coś, czego doświadczył sam autor, czyli wyjście z łask, opisane w późniejszej Nieznośnej lekkości bytu, tu jest jedynie wspomniane – w rozważaniach o kolejnych, nieprzybliżonych czytelnikowi konkretnie znajomych, dla których pozbawienie pracy intelektualnej jest jednoznaczne ze śmiercią, gdyż nie posiadają oni ani umiejętności ani predyspozycji do pracy innej niż umysłowa, podczas gdy władza, widząc w nich szkodników, wysyła ich z dala od centrów akademickich i zmusza do pracy fizycznej.

Poza ciągłym niemal krzykiem o wolność myślenia i bycia obecna jest tu ciekawa analiza środowisk poetyckiego, będąca jakby odpowiedzią na zjawiska widziane przez autora w światku francuskim, który w latach siedemdziesiątych kipiał od postmodernizmu i dekonstrukcji. Ich echa widoczne są w sformułowaniach dotyczących nadmiaru słów i utraty ich znaczenia; nadmiaru poetów i niedomiaru słuchaczy oraz fantazmatyczności postaci miłośnika poezji jako niedoścignionego wzoru. To opuszczenie poety (pisarza) w świecie powszechności tub nagłaśniających jego głos staje się dla Kundery po trosze szokiem, jednak motywującym pozytywnie (czego dowodem są dalsze jego książki), nawet pomimo pozostawienia swoich bohaterów w chocholim tańcu wzajemnej adoracji. Uderzając z kolei w struny erotyki Kundera zdaje się stawiać dosyć oryginalny przytyk lub, jak kto woli, zanętę, która jest ornamentem; ważnym, lecz tylko ornamentem. Jest ona krzykiem wolności, być może też zachwytem z czasów rewolucji światopoglądowej, obecnej niemal w całym, cywilizowanym świecie; zarazem pozwala to na przemycenie pewnych treści wyrażanych w międzyczasie, pomiędzy słowami o erotyce i zbliżeniach. Zachwyt młodego poety niekoniecznie już najmłodszą kobietą z prowincji wskazuje jednoznacznie na różnice w aspiracjach i rozumieniu języka. Pojawia się dzięki temu oryginalna dialektyka, która stawia te same sformułowania w nowym świetle, przez co nabierają one nowych znaczeń. Właśnie takie stanu zdawał się doświadczać Kundera we Francji; ta przemiana jest udokumentowana jednoznacznie w tej książce.

Księga śmiechu i zapomnienia nie jest prozą łatwą, jest jednak niebywale ciekawym i poruszającym dokumentem epoki. Oddaje stan ducha współczesnych, uderza zarazem aktualnością treści będących poza horyzontem dosłowności. Jej autobiografizm, mimo iż zawoalowany, pozwala zrozumieć szok poznawczy, jaki przeżył autor. Śmiech wydaje się tu być przez łzy, lecz zapomnienie nie nadchodzi; pozostawiony kraj jest ościeniem, który zmusza do literackiego zaklinania. Zaklinania, które nie dokonało się do dziś, bo jak inaczej tłumaczyć niechęć autora do przekładania jego, napisanych po francusku tekstów, na czeski?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz