wtorek, 19 listopada 2013

Agnieszka Osiecka – Dzienniki 1945-1950

Zapiski diarystyczne, do tej pory znajdujące się głównie w kręgu zainteresowań badaczy literatury, stają się dostępne dla czytelników niekoniecznie związanych z akademią. Otwiera to przed pasjonatami nowe drogi poznania postaci wybitnych – postać staje się tu gwarantem treści. Do tego dochodzi zwykła, ludzka ciekawość, czytelnika po trosze wychowanego na tabloidach – kim jest ten, którego nazwisko widnieje w miejscach kojarzonych z chwałą, na półkach z książkami lub w mediach? Z drugiej strony –wydawnictwa zawierające dzienniki ułatwiają dostęp do nowych głosów opisujących epokę. Pierwszy tom Dzienników Agnieszki Osieckiej dobrym przykładem tego, niejednoznacznego, zjawiska.
Na początku należy wyjaśnić jedną rzecz: dzienniki owszem, zaczynają się od roku 1945, jednak są to tylko dwa krótkie wpisy, które dzieli od trzeciego niebagatelna luka czterech lat. Nie jest to wiele, jednak należy do podkreślić na początku mówienia o tym tomie.
Trudno odmówić racji autorowi wstępu, profesorowi Andrzejowi Zieniewiczowi z Uniwersytetu Warszawskiego; czytelnicy mający przed sobą niniejszy ton mają do czynienia z czymś nietuzinkowym i ciekawym – dokumentem epoki i rozwoju wybitnej jednostki. Uważny czytelnik tej przedmowy zauważy jednak, że mowa w nim o dziennikach późniejszych, z okresu licealnego, które, jako żywo, znajdują się w tomie drugim. Czym zatem zainteresować czytelnika może tom pierwszy zapisków?
Wydawać by się mogło, że niczym – pełno w nim afirmacji rzeczywistością, charakterystycznej dla podlotka, dużo jest o sprawach frapujących samą autorkę (ocenach, zauroczeniach, sporcie), trochę mniej o domu rodzinnym. Nie ma tu niemal informacji o świecie zewnętrznym, wychodzącym poza Saską Kępę; są jakieś przebłyski Warszawy powojennej, nie są one jednak nazbyt istotne dla trzynastolatki (głównie z takiej postaci przedłożone są te zapiski). Podkreślana jest raz po raz autonomiczność tej prawobrzeżnej dzielnicy.
Ciekawa jest obserwacja rozwoju form aktywności przeznaczonych dla osób młodych, pojawianie się coraz to nowych organizacji mających kształtować phisis ludowego narodu i młódzi jego. Młoda Agnieszka, jako miłośniczka sportów maści wszelakiej, z chęcią angażuje się w ich działanie.
Wartymi obserwacji są ingerencje cenzorskie autorki nanosi ona na tekst późniejsze uwagi, przez co dowodzi poważnego traktowania zadania diarystycznego, lecz dodaje nowy głos, który już może świadczyć o jakiejś auto-kreacji; niekoniecznie mająca na względzie późniejszą publikację zapisków, ale już wskazująca na dystansowanie się do siebie samej i tworzenie wewnętrznej, uładzonej narracji.
Mimo tej cenzury przez zapisy przebija się niespodzianie dojrzałość, samokrytycyzm i czujna obserwacja świata. Autorka pisze bardzo przejrzyście, co można interpretować dwojako: albo jako przejaw geniuszu literackiego, albo jako efekt wieloletniej pracy rodziców – wszak pochodziła ona z domu na wskroś inteligenckiego., a książka nie była czymś nieznanym Agnieszce. Wspomina wszak, że to język polski jest dla niej najważniejszy.
Zdaje się, że właśnie ta jakość zapisków młodej osoby sprawia, że lektura kolejnych opisów radości z osiągnięcia jakiegoś wyniku na pływalni czy też w związku z bliskością sympatii nie jest torturą. A to, nawet dojrzałym i utalentowanym diarystym, nie zawsze się udaje.
Po lekturze pierwszego tomu Dzienników Agnieszki Osieckiej muszę z przykrością przyznać rację większości recenzentów – najciekawsze dopiero się zacznie. W drugim tomie. Rozbicie tej publikacji ma wiele sensu – ponad tysiąca stron wielu czytelników by nie zniosło. Jednak omawiana tu publikacja jest godna uwagi, chociażby dla poszukiwaczy wątków autobiograficznych w tekstach Osieckiej. Dużo informacji dla siebie mogą znaleźć miłośnicy Saskiej Kempy – Dzienniki są nią przesiąknięte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz