poniedziałek, 16 września 2013

Anais Nin - Dziennik 1934-1939



Czego spodziewać się po dziennikach autorki sławnej Delty Wenus? Scen rozkoszy rodem z Życia seksualnego Kathrene M.? Moralizatorstwa czy opisów zepsucia cyganerii międzywojnia? Cóż – szukający takich rozrywek czytelnicy przeżyją rozczarowanie. Dziennik Anais Nin z ostatniego pięciolecia pokoju jest niezwykłym świadectwem myśli świadomej intelektualistki, ale i prezentacją subtelnej siatki wpływów, jakie odcisnęły niezatarte piętno na francuskiej bohemie.
Okres 1934-39 dla lewicującej społeczności francuskich intelektualistów był niezwykle ważny. Poprzedzał go bezpośrednio fakt dojścia Adolfa Hitlera do władzy w Niemczech; również lata te zamykają w sobie cały okres trwania wojny domowej w Hiszpanii, która podzieliła cały świat na stronników Franco i komunistów. Poszukujący nowego ładu intelektualiści stanęli murem za myślą proklamowaną przez rewolucjonistów, mniej lub bardziej aktywnie wspierając jedną ze stron konfliktu domowego opodal południowo-zachodniej granicy Francji.
Pierwsze zapiski znajdujące się w tym tomie Nin czyni w Stanach Zjednoczonych, gdzie pisze, prowadzi praktykę psychologiczną i rozwija swoje zainteresowanie psychoanalizą praktyczną. Informacja o wybuchu wojny domowej skłania ją i jej partnera – Henry'go Millera – do powrotu na Stary Kontynent. W miarę swoich możliwości wspierają rebeliantów, jednak ich wpływ na wydarzenia w niedalekim kraju jest znikomy; ograniczają się bowiem oni jedynie do działań agitacyjnych prowadzonych w konspiracji.
Mimo otoczki szczytnych haseł, w zapiskach wyraźnie przebijają się sprawy codzienne – kłopoty finansowe, pomniejsze spory z bliskimi i dalszymi przyjaciółmi, nieustanna walka z wydawnictwami i, od 1938, z cenzurą, która raz po raz zakazuje publikacji niektórych tekstów Nin i Millera ze względu na ich ideologiczne deklaracje i potencjalną szkodliwość społeczną. W kilka miesięcy po rozpoczęciu konfliktu hiszpańskiego w Dziennikach pojawiają się osoby związane czynnie z walką zbrojną – uciekinierzy prześladowani przez rząd francuski, a za nimi – groźba prawnego odwetu ze strony władz państwowych.
Deklarując swoje poparcie dla lewicującej strony konfliktu, Nin pozostaje krytyczna wobec tego co widzi i słyszy. Niejednokrotnie przytacza świadectwa znajomych, którzy deklarują, żę nie chcą żyć w świecie zagrożonym faszyzmem, i że wolą popełnić samobójstwo w obliczu zagrożenia tego śmiertelne widma. Francuzka sugeruje w zapiskach przesadną teatralność tych czynów, krytykuje głoszących wielkie hasła, a wyłuskuje z tłumu krzykaczy i nobilituje w zapiskach postaci faktycznie podejmujące działania. Zarazem rzadko pisze o konkretnych działaniach podejmowanych przez siebie; częściej lata za jakimiś sprawami niż konkretnie wskazuje zakres aktywności. Pozostając nieskonkretyzowana w swoich pracach jasno daje do zrozumienia, że trzyma się mocno określonego zakresu prac, które nie wychodzą poza zdroworozsądkowe traktowanie ich jako nie mających niemal wpływu na sytuację w Hiszpanii i Francji.
Niezwykle cenne są opisy reakcji społeczności inteligenckiej znad Sekwany na kolejne posunięcia polityczno-militarne Berlina, czy rozpoczętą w pierwszej połowie 1939 roku mobilizację francuskiej armii. Dzienniki prezentują zimną relację paniki, jaka wybucha w Paryżu, jednak podkreśla sztuczność tego zjawiska, która wzmagana przez zobowiązania międzynarodowe staje się działaniem bardziej honorowym niźli militarnym.
We wstępie pojawia się słuszna uwaga redaktorska, że wydany tom jest jedynie wyborem z zapisków Nin z tego okresu; wszak w jakiś sposób trzeba wykroić z 1600 około 500 spójnych stron. Wybór ten budzi pewną wątpliwość, jednak świadomość potrzeby zachowania swoistej diarystycznej prozodii skłania ku przyjęciu w formie zaproponowanej przez edytorkę. Zabieg ten sprawił, że z zapisków Anais Nin z lat 1934-39 wyłania się ostry obraz świata skłaniającego się ku upadkowi. Czytelnik pozostawiany jest przez książkę w dziwnym zawieszeniu, które podsyca jedynie ciekawość. Jest to lektura niełatwa, momentami bardzo gęsta intelektualnie, jednak nigdy nie popada w bezcelowy banał. Autorskie ja jest w niej wycofane niemal do granic zachowania tożsamości na rzecz oni i sprawa, z nieodłączną wartością intelekt. Takie równanie chyba najlepiej oddaje charakter tego tomu dzienników Nin. Skądinąd – znakomitego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz