środa, 28 sierpnia 2013

Łukasz Orbitowski - Ogień




O żołnierzach wyklętych zrobiło się głośno niedawno, głównie za sprawą ustanowionego na 1. marca dnia upamiętniającego antykomunistyczną opozycję zbrojną po II wojnie światowej. Temat ten zawsze był trudnym – czy to za sprawą języka, jakim o nim mówiono po wojnie, czy to za sprawą niegodnego postępowania niektórych partyzantów, zwłaszcza w stosunku do ludności cywilnej. Kwestię tę podjął Łukasz Orbitowski, uznany pisarz fantastyczny, który sięgnął po znaną formułę dramatu romantycznego; osią fabuły jest chyba najbardziej kontrowersyjny partyzant – Józef Kuraś, pseudonim „Ogień”.
Wszystko dzieje się w okolicy Nowego Targu, opodal chaty w której zginął podczas ostatniej obławy „Ogień”. Akcję Orbitowski lokuje w czasach współczesnych, bliżej nieokreślonych, jednak ze wskazaniem na czasy czytelnikom bliskie, głównie za sprawą używanej przez bohaterów technologii (smartfony) i problemów dnia codziennego (kłopotliwy spadek). Dramat rozpoczyna opis podróży trojga młodych ludzi do chatki, którą wskazał im w testamencie ojciec mężczyzn – Piotra i Artura. Towarzyszy im żona Piotra – Basia, przez co wyprawa nabiera charakteru rodzinnej podróży. Gdy spotykają oni górala, który wskazuje im drogę do chatki, dochodzi do zawiązania akcji. Zapada noc, góral, gdy tylko docierają do celu znika, a oni, rozpaliwszy w piecu ogień, zajmują się swoimi sprawami – piciem alkoholu, paleniem trawy i rozmowom. Z nich to czytelnik dowiaduje się o nieuregulowanych relacjach rodzinnych między braćmi; ich ojciec, związany z partią, przez wiele lat, bezskutecznie, pragnął ich poróżnić, zagarnąć jednego z nich, ustawiając w opozycji do drugiego jedynie dla swojej, bliżej nieokreślonej, sadystycznej przyjemności. Pojawia się również wątek ich konfliktu z matką – obrażoną na ojca za jego udział w działaniach przeciwko Solidarności. Na tych osiach toczy się pierwszy akt historii – dosyć pogodnej, pełnej jednak narastającego niepokoju i kłótni między braćmi, którzy muszą podzielić się jakoś sporym spadkiem po ojcu. Wychodzą tu zwyczajowe łatki dawane członkom rodziny – wszak Artur to utracjusz a Piotr był uważany za maminsynka związanego ślepo ze swoją żoną. Z czasem zaczyna się jednak odzywać z głośnika radia chór partyzantów, a narastająca groza górskiego, pustego lasu sprawia, że wyprawa w góry zaczyna być przekleństwem. Zaczyna się ponury spektakl przenikania się górskich duchów przeszłości, romantyczny korowód widm.
Ten schemat, przywodzący na myśl amerykańskie pojmowanie peryferii i doszukiwanie się w miejscach znajdujących się daleko od szosy przestrzeni zagrożenia życia oraz duszy, rodem z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną czy też serii Hostel, staje się znakomitą kanwą do opowieści o historii Polski. Niechcianej historii. Bohaterowie słyszą przerażające wołanie lasu, które pociąga ich i ubezwłasnowolnia. Piotr zostaje zawładnięty przez ducha Kurasia, Artur przez jego największego antagonistę – polującego na akowców majora Wałacha. Również Basia zostaje schwytana w łapy historii minionej – spotyka widmo narzeczonej Ognia – Zosi. W ten sposób dopełnia się tragiczny trójkąt sprzed lat, wyeksponowany przez Orbitowskiego, a którego podwalinami była wiara w inaczej pojętą prawdę i lojalność.
Autor bardzo świadomie sięga po formułę romantycznego dramatu, zbliżonego mocno do Mickiewiczowskich Dziadów. Zachowując klasyczny układ grecki (trzy akty), jednak w sposób wolny podchodzi do zasady trójjedności – czasu, miejsca i bohaterów, zgodnie z przyjętą estetyką z epoki Słowackiego. O ile miejsce jest niemal przez cały czas to samo (domek w górach), to jednak ruch bohaterów skutecznie, acz płynnie wyłamuje się z tych reguł. Reguła czasu jest zachowana bezapelacyjnie – wszystko dzieje się od zachodu do wschodu słońca. Bohaterowie też zdają się być zgodni z wzorcem antycznym – przez większość czasu, w sferze widocznej, widać wyłącznie grę trójki bohaterów; fakultatywne pojawiają się dodatkowe postaci (góral), jednak za takie trudno uznać widma niewidziane przez bohaterów. Ta formalna gra z gatunkiem jednoznacznie odsyła czytelnika do świata romantycznych lektur szkolnych, podtrzymujących ogłoszony przez Marię Janion paradygmat romantyczny. Pięknie współgra ona z romantycznymi krajobrazami i ideałem zbójnika walczącego w imię szczytnych ideałów, jakim był niewątpliwie „Ogień”. To współgranie gatunku i formy zapewnia transfer wartości pojęć, które były istotne dla partyzantów – dumy, pragnienia wolności od wpływów ze wschodu, radzenia sobie ze zdradą najbliższych. Z tymi samymi kłopotami borykali również dziewiętnastowieczni zwolennicy polskości. Trudno zatem byłoby wybrać lepszy gatunek do opisu historii Kurasia.
Mimo osadzonego we współczesności początku akcji, fabuła szybko przenika się z czasami zamierzchłymi i wstydliwymi. Coraz bardziej wyczuwalna jest obecność widm, które nawiedzają ich niemal jak mędrca z Balladyny; początkowo nie są one dostrzegane, jednak im bardziej bohaterowie zanurzają się w las i noc (i nie mam tu wcale na myśli bohaterki Margot Witkowskiego), tym bardziej czują, a nawet zaczynają dostrzegać to, co działo się w domku i jego okolicach kiedyś, co pozwala im inaczej spojrzeć na to, co dzieje się teraz.
Trudny temat jest okraszony odpowiednimi komentarzami – opisana jest smutna i niejednoznaczna historia Kurasia. Dialogi między przeistoczonymi w postaci historyczne braćmi, oparte są o różnorakie notatki i zapiski samego „Ognia”. Interpretacja tej historii pokazuje z jednej strony przenikanie trudnych tematów do kultury popularnej, a z drugiej – wychodzenie ich poza ramy rozpraw historycznych. Może być to sygnał do przewartościowania podejścia do historii żołnierzy wyklętych; z pewnością jest to informacja dla czytelnika, że literatura popularna w kwestiach powojennych zaczyna powoli wychodzić poza utarte tory sztampy, sentymentu i estetyzującej pauperyzacji. Do tego Orbitowski dał znakomity dowód na swoją znajomość historii i odnalazł się w przestrzeni historycznoliterackiej w swoich Widmach. Trudno o lepszego kandydata do interpretacji takiej opowieści.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz