środa, 28 sierpnia 2013

Marek Żebrowski - Jerzy Giedroyć. Życie przed "Kulturą"



Biografie wielkich ludzi skupiają się na okresie ich przebywania na Parnasie, w blasku sławy (lub niesławy) i potęgi – czegokolwiek byłaby ona wynikiem. Większość biografów sięga wybiórczo po czasy poprzedzające sławetne działania swoich bohaterów; traktuje narzędziowo dzieje zamierzchłej młodości, czasem doszukuje się w niej źródeł twórczych i traum dyktujących dalszą historię opisywanego znanego. Badacze przeszłości rzadko sięgają po szeroko pojętą młodość w celu pokazania postaci na tle epoki, po trosze dziecka swoich czasów. Taką wizję Jerzego Giedroycia przedstawia czytelnikom Marek Żebrowski w swojej książce poświęconej redaktorowi naczelnemu paryskiej „Kultury”.
Autor nie doszukuje się pobudek kierujących Giedroyciem w momencie zakładania sławnego pisma, ani nie skupia się na wytworzonym przez nie środowisku. W centrum stawia tego wybitnego humanistę jako człowieka – z jego zaletami i przywarami. Pokazuje kolejne kroki na jego drodze rozwoju intelektualnego, wpisuje go w nurt pokoleniowy, jakże charakterystyczny dla pochodzących ze zubożałej szlachty intelektualistów. Zaskakujące są liczne analogie między nim a Czesławem Miłoszem i Jarosławem Iwaszkiewiczem – podobne kłopoty edukacyjne, ciągłe zmaganie się z kłopotami finansowymi i walka o własny, intelektualny byt w środowisku salonów dwudziestolecia, które tylko z pozoru były otwarte. Bohater książki przedstawiany jest jako dziecko epoki – znajomość biografii wspomnianych, wielkich pisarzy dwudziestego wieku pozwala na znalezienie niewskazanych przez Żebrowskiego związków z pokoleniem wchodzącym w pełną dorosłość na przełomie dwóch epok – czasu niewoli i wolności. To starcie zanurza Giedroycia w politykę, związuje go z periodykami różnej maści. Zarazem autor książki pokazuje dosyć powszechny w tamtych czasach mechanizm katapultowania pochodzących z niższych warstw społecznych młodych intelektualistów dzięki, pozytywnie pojmowanej, protekcji. Ktoś znał kogoś, ktoś komuś kogoś polecił, ten ktoś mógł rozwinąć skrzydła i nie martwić się o to, jak przeżyje następny dzień.
Żebrowski sięga po sprawdzone wzorce biografii zachodniej – pokazuje postać na tle pewnej epoki, wskazuje związki z nią, ale też zachwyca się pracowitością i zdolnościami swojego bohatera. Wskazuje kolejne sytuacje, które sprawiały, że Giedroyć, dzięki swojej ciężkiej pracy, zdobywał kolejne umiejętności i koneksje. Niejako w tle tej opowieści pobrzmiewa zakorzeniony w ideałach purytańskich mit od pucybuta do milionera, jakże powszechny w nowym, popularnym typie biografii. Podobnie ma to miejsce w opowieści o Hłasce (Czerniawski) czy o Miłoszu (Franaszek), przy czym tej konkretnej książce bliżej do biografii pięknego dwudziestoletniego. Dzieje się tak nie tylko za sprawą zebrania przez autorów książki ogromnej ilości niepublikowanych do tej pory lub pomijanych grafik, zdjęć i kopii tekstów, jak i pewnej skrzętnie stworzonej opowieści, odchodzącej od suchych faktów, a wychodzącej naprzeciw samej postaci. Czerniawski opisuje Hłaskę jako pełnego emocji wiecznego młodziana; Żebrowski z kolei widzi Giedroycia jako swego rodzaju puer senex, który swoje zdolności wrodzone rozwinął znakomicie i dzięki temu stał się wielki.
Właśnie ta gładkość opowieści nakazuje, w myśl pokrewnego temu gatunkowi paktu autobiograficznego Lejeune'a, zachować umiarkowaną ostrożność – wprawdzie czytelnik sięgając po tę książkę zgadza się na to, że chce usłyszeć pewną historię o Giedroyciu, a zarazem zdaje się niemal całkowicie w tej materii na autora. Właśnie takie podejście może wyciszyć wiele ciekawych współbrzmień między postacią późniejszego redaktora naczelnego „Kultury” a biografiami przedstawicieli jego epoki i późniejszych współpracowników (chociażby Witolda Gombrowicza, którego twórczość wciąż promował). Stosując taki zarzut należy jednak pamiętać, że nie jest to pozycja zatytułowana Giedroyć przed „Kulturą” na tle jego epoki. Czytamy wybór pewnych faktów który ma przybliżyć pewne cechy postaci. Tu – mamy ludzkiego Jerzego, człowieka ze słabościami, jednak prącego do przodu dzięki swojej pracy. Dodawanie do tego równania nie mniej wielkich nazwiska skutecznie destabilizowało historię, którą chce opowiedzieć Marek Żebrowski.
Historia ta jest ciekawa – tu nie można mieć nawet cienia wątpliwości. Wpisuje się w epokę – to też fakt niepodważalny. Zarazem pokazuje symbol, bo tak o Giedroyciu mówić należy, niejako od kuchni. Dodaje mu niezwykle ważny rys ludzki, często zatarty w zapiskach mu współczesnych i podręcznikach do historii literatury. Dzięki temu łatwiej można zrozumieć późniejsze motywacje, ale i samą postać Redaktora którego nazwisko stało się symbolem polskiej literatury względnie niezależnej po 1945 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz