niedziela, 15 kwietnia 2012

Kaya Mirecka-Ploss – Kobieta, która widziała za dużo



Kryminał jest ciekawy, gdy jest dobrze przemyślany. Zabawa zaczyna się z momencie, gdy to życie pisze opowieść od początku do końca. Taką opowieścią jest Kobieta, która widziała za dużo – historia o Polce, Kai Mireckiej-Ploss, która próbuje dociec, kto jest winny morderstwa.
Elementem konstytuującym kryminalność tej książki jest morderstwo dwojga młodych ludzi – Alana i Dony. Ludzi, którzy byli połączeni z bohaterką poprzez Lee Earmana, agenta nieruchomości, który zajął się sprawą sprzedaży mieszkania państwa Ploss – Kai i Sidneya. Dosyć oryginalny sposób nawiązania znajomości Lee i Kai sprawił, że Polka angażuje się w sprawę tej zbrodni. Okazuje się też że bohaterka posiada dziwne zdolności parapsychologiczne z pogranicza voodoo i New Age, oraz że w niezrozumiały dla siebie sposób widziała scenę morderstwa i wiedziała, że na jej miejscu był Lee. Jednak czy był on ręką trzymającą broń – tego bohaterka nie jest pewna. I tego próbuje dociec. W książce pojawiają się również nawiązania do wcześniejszych losów Kai – jej wizyty w Polsce, czasu spędzonego w Londynie
Powieść kryminalna z pogranicza autobiografii wzbudzać może zainteresowanie, zwłaszcza, gdy na czwartej stronie okładki pojawiają się liczne referencje osób znanych (Kutz, Kwaśniewska, Holland). Jednak wrodzona podejrzliwość nakazuje z dystansem podchodzi do kwestii omówionych i potwierdzonych przez wiele osób. Drażnić może przede wszystkim ciągłe podkreślanie prostoduszności bohaterki-narratorki (wszak to powieść o narracji pierwszoosobowej), ciągłe podkreślanie wzniosłości idei, dla której pragnie odkryć morderców. Albo zleceniodawców. Podobnie – niemal ostentacyjna religijność bohaterki jest niespójna i trąca przesadnym synkretyzmem. Ciągłe nastawanie na życie Kai i brak tego konsekwencji momentami budzi konsternację (jak ginie dowódca obozu, w którym przetrzymywana była w czasie wojny bohaterka, czemu pociski, które przelatują nad jej głową nie zostają nigdzie). Wątki z pogranicza metafizyki pojawiają się jedynie przy zawiązaniu akcji i przy jej rozwiązaniu – w środku powieści nie pojawiają się nawiązania do nietypowych zdolności bohaterki.
Niemniej – opowieść jako taka jest ciekawa – odnosi się jakoś do problemów, o których pisał Miłosz w Zniewolonym umyśle (związana jest z tą kwestią powrót bohaterki do Polski w latach 50.), o życiu na emigracji, amerykańskiej polonii i funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości za oceanem. Wątek kryminalny ciekawie przeplata się z relacją bohaterki z mężem, ale i obrazuje problemy, z jakimi borykać się mogą stróże prawa. Za zaletę też należy poczytać fakt, że książka faktycznie wciąga – czyta się ją dobrze; w takich sytuacjach dosyć prosty język okazuje swoje ogromne zalety – jego dynamizm jest dużą zaletą książki.
Kobieta, która widziała za dużo jest ciekawym kryminałem, który warto zabrać ze sobą w podróż na majówkę. Gdy przymknie się oko na niedoróbki i zbyt widoczne szwy zespalające opowieść, lektura staje się bardzo przyjemna, a sama historia – naprawdę wciąga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz