wtorek, 3 kwietnia 2012

Jerzy Haszczyński – Mój brat obalił dyktatora


O rewolucjach zazwyczaj się słyszy w mediach, a gdy dobijają one do punktu, w którym zły dyktator zostaje obalony – przestają one być w centrum zainteresowania. Mało kto pyta o to, co dalej się dzieje w krajach po przewrotach. Taka wątpliwość nurtuje jednak autora niedawno wydanej książki Mój brat obalił dyktatora – Jerzego Haszczyńskiego.
Książka reportażowa okazuje się być zbiorem czternastu tekstów z różnych zakątków świata które łączy fakt rewolucji i Islamu. Opowieści te powstały w oparciu o reportaże pisane dla Rzeczpospolitej w ciągu ostatnich dwóch lat. Daty powstawania tekstów są podawane pod koniec każdego z rozdziałów. Swoją tematyką obejmują one zarówno Libię, jak i Maroko, ale również inne państwa, w których wątek władzy szariatu albo rewolucji okazuje się być przerażająco silny.
Książkę otwiera i zamyka tytułowy reportaż – Mój brat obalił dyktatora. O ile pierwsza jego część pokazuje reakcję Tunezyjczyków i reszty świata (a w tym – głównie mediów) na tamtejszy przewrót i jego spiritus movens, to druga – pokazuje co pozostało po wydarzeniach wywołanych aktem samospalenia Mohameda Buaziziego, który to był odczytany jako akt desperacji przeciwko panującemu reżimowi. Akt, który okazał się płomieniem, który rozpalił rewolucję, jak to określił poetycko jeden z dziennikarzy piszących o tunezyjskiej rewolucji. Opowieść ta okazuje się być kluczowa dla całego zbioru – to w niej krystalizuje się najważniejsze pytanie, jakie stawia autor – czy aby nie dajemy się zwieść temu, co pokazują nam media odnośnie krajów orientu? W tym niejednoznacznym zapytaniu zamyka się cały dramat niezrozumienia innej kultury, rozbieżnych z prawdą interpretacji zachowań i zachwytu powierzchownością wielu zjawisk.
Podróżując po wielu krajach Haszczyński spotykał różnych ludzi, którzy opowiadając mu swoje historie przedstawiali całkowicie niemainstreamowy przebieg wydarzeń. Skupienie tych ludzi na własnym przeżyciu, a nie na sprawach wyższych czy też polityce wyraźnie pokazuje ponadnarodowe wartości przeciętnych ludzi w czasie jakichkolwiek rewolucji i wojen.
W swoim pisaniu Haszczyński nie cofa się przed stawianiem diagnoz, jednak nie robi tego w sposób wartościujący – stwierdza jedynie fakty oparte na obserwacjach. Gdy próbuje się połączyć, po wielu perturbacjach, z krajem by załatwić sprawy związane z kredytem stwierdza że żaden dyktator (tu – Kadafi) nie przeszkadza koncernom w zarabianiu.
Z punktu na świecie odległego od niemal wszystkiego, co w nurcie Haszczyński zaczyna obserwować ten nurt i widzi łatwowierność ludzką. Gdy pisze o tym, jak odbiera się kraje orientu nie kryje swojego szacunku, ale i żalu, że nie są one rozumiane tak, jak na to zasługują, a wiedza ludzi osądzających je opiera się jedynie o wpisy na facebooku i tweeterze, a nie na rzetelnej wiedzy.
Autor demaskuje takie podejście w bardzo prosty sposób – druga, zamykająca zbiór, część klamry jest historią nie o tym, jak był widziany samobójca, ale kim był naprawdę, co go popchnęło do podjęcia decyzji o samobójstwie i jak bardzo był on sztandarem w rękach innych a nie człowiekiem z krwi i kości. Jak bardzo był sloganem, niemal barthesowskim mitem, a nie człowiekiem, który miał swoje życie.
Mój brat obalił dyktatora jest powieścią obowiązkową dla osób interesujących się sytuacją na Bliskim i Dalekim Wschodzie, ale i wszystkich, dla których informacje o współczesnych rewolucjach, podawane w mediach są niewystarczające. Chociaż… to książka dla każdego, kto chce znaleźć jakieś uzasadnienie współczesnego stanu przepływu informacji. Od siebie – mogę tylko polecić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz