poniedziałek, 26 marca 2012

Marian Pilot - Pióropusz


Literatura chłopska, wbrew pozorom, ma się dobrze. Jednak nie jest to coś, z czym zetknąć się można było w latach 50. i 60., kiedy to na półkach panowały historie o rozkułaczaniu, gloryfikujące czyny społeczne i jednomyślność kołchoźników. Dzisiejsza literatura chłopska jest tworem daleko przetworzonym, o wiele bardziej złożonym, niż mogłoby się wydawać. Taką, współczesną powieścią, jest Pióropusz Mariana Pilota – książka nagrodzona nagrodą Nike .
Opowieść, jaka jest w niej opowiedziana, od początku jest niespójna – wydawać by się mogło, że mamy narratora który wspomina swoje dzieciństwo, potem zaczyna opowiadać, jednak jego opowieść szybko zaczyna żyć swoim życiem.
Mamy chłopca, który jest synem niepiśmiennego złodzieja patentowanego który specjalizuje się w kradzieży rzeczy nikomu niepotrzebnych. Jest również matka – kobieta ogorzała, która nie umie również pisać ani czytać, ale jest obdarzona ogromnym uporem i siłą. Dowodzi tego gdy ojciec rodziny trafia na wojnę (sugeruje mu strzelanie sobie w rękę przez chleb, by ten mógł wrócić do domu), ale i kiedy trafia on do więzienia za kradzież i zniszczenie szkolnej tablicy a alfabetem.  Wielokrotne próby zdobycia posłuchu u władzy za sprawą pisanych z odpowiednim namaszczeniem pism były również jej inicjatywą. Wprawdzie pisał je syn, główny bohater opowieści, jednak jej obserwacja i wytykanie błędów (pewnie nauczyła się czytać chodząc do prawników z pismami) również nie pozostawały bez znaczenia. A wszystko to dzieje się w kilka lat po wojnie, na jednej ze wsi na ziemiach odzyskanych.
W tekście żyje wiele wątków związanych z sytuacją polskiej wsi powojennej. Ojciec bohatera jest agitowany do przejęcia ziemi wypędzonego kilka lat wcześniej Niemca. Również edukacja na wsi rodzi wiele problemów (wojny z nauczycielami i widzenie w nich obcego). Pojawiają się też przesiedleńcy zza Buga (psuje), kołchozy i… donosicielstwo. Ale to w dalszej części książki.
Dlaczego zatem Pióropusz jest powieścią chłopską-przekształconą? Powodów takiego twierdzenia w tekście pojawia się sporo. Przede wszystkim – niejednoznaczność opisanej historii . Wiąże się to bardzo mocno z pojęciem realizmu magicznego znanego z tekstów Marqueza i Alberto – taka pełna dziwności realność jest obecna w całej powieści. Czy to pojawianie się niektórych bohaterów (chociażby przyjaciela Ciuńka), czy przenikanie się sfer snu i rzeczywistości utrudnia zaklasyfikowanie tego tekstu jako typowego dzieła chłopskiego. Również mocno nastawiony na behawioryzm postaci, posługiwanie się kalkami literackimi i ciągła gra z konwencjami (powieść niemal jest przesiąknięta innym pisarzem, któremu przyklejono łatkę chłopskiego – Myśliwskim; również sporo w niej sowizrzalstwa gombrowiczowskiego; z kolei postać ojca i matki są rodem z Schulca) jednoznacznie odcinają tę powieść od oryginalnego wzorca, a raczej sprawiają, że tekst jedynie  bazuje na nim.
Wspomniany realizm magiczny przez niektórych krytyków jest przedstawiany jako cecha charakterystyczna tego tekstu, jak i całej twórczości Pilota. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak wątpliwości może budzić ogromna łatwość przechodzenia między elementami snu i magiczności a rzeczywistością, ale i wielkie znaczenie realizmu, który wpływa na życie bohaterów w stopniu daleko większym niż wszystko, co by wiązało się ze swoiście pojętym oniryzmem i nierealnością. Taka magiczność u Pilota bywa dyktowana brakiem zrozumienia dla realiów, o których pisze; czy to najście psujów czy wydarzenia związane z nauczycielami wydają się być zupełnie nierealne, jednak w zderzeniu z wiedzą historyczną okazują się być logiczną konsekwencją świata powojennego, ale i zapatrywania mieszkańców wsi na wiele rzeczy. Bliższe prawdzie wydaje się być tu stwierdzenie, że Pilot wplata w swoją opowieść elementy charakterystyczne dla realizmu magicznego, jednak podstawą u niego jest swoiście pojęta faktyczność – to zestawienie pozwala wysunąć tezę, że tekst jest pełen realności magicznej.
Ciekawie przedstawia się w tekście warstwa narracyjna i językowa. Można by założyć, w pojawiają się w powieści dwaj narratorzy – jednym jest nadświadomy narrator-bohater po latach (na co wskazywać może chociażby pojawienie się wspominki o siedzeniu przed komputerem i spisywaniu wspomnień); drugim nastoletni chłopak na wsi. Ta dwoistość powoduje mieszanie się dwóch perspektyw i tworzenie siatki interesujących, niejednoznacznych retrospektyw. Siatki, która ma wiele dziur i pustych miejsc – historia nie jest tu bowiem opowiedziana w pełni; wiele postaci nagle zagubia się w opowieści, znika bez śladu (chociaż po bracie bohatera pozostaje mogiła, a w domu jest jakaś kołyska). Również narracja jest daleka od liniowości – pojawia się wiele wątków zupełnie ze sobą nie związanych, częstokroć narrator odchodzi od prostych formuł na rzecz hipertekstowości – jeden element sprawia, że pojawia się coś zupełnie spoza wywodu.
Jednak od samej narracji jest tu ważniejszy język – postaci, narratora, tekstu. To on konstytuuje w tekście wiele rzeczy – chociażby sposób rozumienia zasad ortograficznych przez bohatera. Uważa on, że rz jest ważniejsze i brzmi donioślej, więc używa go wielokrotnie niezgodnie z zasadami ortograficznymi,  jedynie z powodów subiektywnych. Ciekawie to gra z niepiśmiennością rodziców bohatera i przestępstwem, za które ojciec trafia do więzienia. Ponadto – to, co mówią postacie okazuje się niezwykle pomieszane. Pozornie – matka bohatera potrafi zacząć swoją wypowiedź mocną, regionalną gwarą, by po kilku zdaniach przejść na piękny, niemal literacki język. Pozornie chropowata opowieść ma znamiona tafli lodu, w której ktoś zrobił wiele przerębli – dopóki nikt po niej nie stąpa wszystko jest pofałdowane; jednak gdy wejdzie się w tekst – widać jego gładkość i szlachetną urodę – tak, jakby woda przedostała się przez przeręble i zalewała wszelkie nierówności. Język i słowa również okazują swoją rolę w tekście – to one stają się elementem władzy; do władzy się pisze, władza pisze wydając obwieszczenia.
Również element pozornie jednoznaczny, jakim jest w powieści młyn (czyżby iwaszkiewiczowski…?), okazuje się być wielowymiarową płaszczyzną. Przede wszystkim jest przedstawiany jako miejsce, w którym w czasie kampanii wrześniowej punkt ogniowy umieścili żołnierze – młyn został jednak ostrzelany, a żołnierze bez uszczerbku na zdrowiu umknęli stamtąd. Równoległą historią dotyczącą tego samego miejsca była opowieść kobietach i dzieciach, które skryły się w tymże młynie, z nadzieją, że okupant wchodząc na nowe tereny nie będzie niszczył młynów jako przydatnych w czasie okupacji; jednak pociski, które miały dosięgnąć żołnierzy dosięgły ich – wszyscy ukrywający się zginęli. Później pojawia się sytuacja, w której bohater wraz z Ciuńkiem zakładają w tymże młynie wyimaginowany kołchoz i zapisują w starej księdze młynarskiej kolejne postanowienia i wydają na papierze sądy nad kułakami. To wieloznaczne ujęcie miejsca będącego chlubą wsi jest również przykładem niejednoznaczności interpretacji – każde miejsce ma swoją historię i ta historia nie musi być ani liniowa ani jednowątkowa. Również dowodzi to, że nie ma jednej historii, ale jest zbiór opowieści. Słowa z kolei pokazują tu swoją moc stwórczą – młodzi ludzie pisząc czują, jakby tworzyli nową, na swój sposób idealną rzeczywistość.
Najmocniejszym elementem powieści chłopskiej, jaki pojawia się w nowej książce Pilota jest hermetyczność środowiska wiejskiego. Autor przedstawia je w sposób bardzo niejednoznaczny. Z jednej strony pojawia się postać agitatora, który przekonuje ojca bohatera do przejęcia ziemi po kiedyś mieszkających w okolicy Niemcach. Postać spoza wsi jest tu traktowana jako ktoś obcy – nawet tak rozsądna rada jak próba przejęcia ziemi leżącej odłogiem po uprawę wychodząca z ust kogoś nie ze wsi jest sugestią, która może prowadzić w tarapaty. Widać też ogromny dystans do pisma i podpisywania czegokolwiek – ojciec bohatera mimo licznych nacisków pisać się nie nauczył do końca życia i wszystko znaczył krzyżykami, które przynależały wszystkim niepiśmiennym na świecie. Pismo i podpisywanie czegokolwiek wiązało się z obawą bycia oszukanym – brak umiejętności czytania, pomimo licznych akcji skierowanych przeciw analfabetyzmowi, okazywał się tu być silniejszym ogranicznikiem niż jakikolwiek nakaz ustny. Również nauczyciele są widziani na wsi jako elementy obce – łatwiej im wprawdzie nauczyć czytać osoby, które są mniej zakorzenione w wiejskości, osoby młode, jednak i tu natrafiają na ogromny opór.
Pióropusz jest książką o słowach i napisaną słowami. Słowami wieloznacznymi, dalekimi od jednego, kanonicznego znaczenia, przepełnionymi znaczeniami. Takie znaczenia sprawiły, że autor, do tej pory poruszający się po obrzeżach literackich, na poły akademickich, stał się jednym z ludzi z piedestału literackiego. Z pewnością słusznie i zasłużenie, bo w jego nagrodzonej książce dzieje się wiele, a niemal każdy element jest tu znaczącym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz