niedziela, 8 maja 2011

Asa Larsson - Krew, którą nasiąkła



Książka Asy Larsson opowiada historię Rebeki Martinsson, prawniczki po przejściach, która przez przypadek wplątuje się w kolejną związaną ze sferami duchownymi aferę. Tym razem trafia w swoje rodzinne okolice by pomóc w zmianach administracyjnych niewielkiej parafii. Parafii, w której kilka dni wcześniej zostają znalezione powieszone zwłoki tamtejszej pastor. Powieszone w kościele.
Trup jest, szok też – jak przedstawia się fabuła? Niewątpliwie jest ciekawa – przeplatają się w niej wątki powrotu do dzieciństwa, wypierania swoich wspomnień i przypominania traum. Ponadto śmierć pastor staje się ciekawym przyczynkiem do rozwinięcia panoramy niewielkiej, ale pogmatwanej sieci zależności członków społeczności Kiruny. I to budowanie złożonego obrazu pozwala skłonić czytelników do poszukiwania odpowiedzi na klasyczne, kryminałowe pytanie – kto zabił. A to do końca jest niejasne, chociaż uważny i doświadczony czytelnik będzie mógł zorientować się trochę wcześniej niż zostanie to wyjawione przez narratora.
Rebeka Martinsson jest faktycznie główną bohaterką, jednak ważne są również w tej historii postacie drugoplanowe – policjanci, pracownicy baru, a nawet pewien upośledzony chłopiec. Dzięki nim lepiej poznajemy relacje wewnątrz społeczności, przekazują one czytelnikowi wiele informacji o sposobie działań i wyjaśniają dlaczego akurat coś dzieje się w taki, a nie inny sposób. Stanowią oni nie mniej ważne tło dla głównego wątku fabuły. Narrator przedstawia każdego z tych bohaterów w dosyć dokładny sposób, a przez to opowieść i nabiera cech prawdopodobieństwa i zarazem wskazuje na bodźce, które popychają postaci do konkretnych działań. Co ciekawe – ogromna ilość informacji jest przekazywana przez opisy zachowań postaci w konkretnych sytuacjach.
Pomysł na główna nić fabuły jest ciekawy – morderstwo pastor o feministycznych poglądach ciekawie nawiązuje do silnie patriarchalnego typu rodziny w krajach skandynawskich oraz do głośnych kilka lat temu podpaleń kościołów na północy Europy. Takie połączenie pozwala na wodzenie czytelników trochę za nos, gdyż, wraz z bohaterami, oprowadzani są od jednej poszlaki do drugiej. Żadna z nich nie jest wartościowana przez narratora, przez co czytelnik może sam decydować co jest bardziej prawdopodobne.
Ciekawym pomysłem jest wplecenie w wątek ludzki wątku zwierzęcego. A dokładniej – wilczego. Polskie wydanie Krwi opatrzone jest okładką na której można zobaczyć wilczycę. Książkowa nazywa się Żółtonogą i jest siostrą samicy alfa stada. Z czasem odrzucona w jakiś sposób odnajduje się w życiu poza stadem. Jej historia jest związana dosyć mocno z wątkiem morderstwa, gdyż wilczyca znalazła w pastor swoją zaciekłą obrończynię. I ta postawa okazuje się bardzo ważna przy wyjaśnianiu zagadki morderstwa.
Książka nie ustrzegła się drobnych błędów. Nie można napisać niczego więcej (wszak to kryminał i nic o poszlakach pisać nie wolno), ale kwestia skarpetek wydaje się być niejasna. Niech czytelnicy odpowiedzą sobie na to pytanie sami po lekturze całej powieści.
Krew, którą nasiąkła jest książką godną uwagi. Początkowo może męczyć nieprzyzwyczajonego do szwedzkich kryminałów czytelnika, jednak ci, którzy przebiją się przez swoją niechęć i trudności ze sporym nagromadzeniem postaci mogą zostać wciągnięci w wir wydarzeń stworzonych przez Asę Larsson. W końcu każdy chce wiedzieć kto, i czym, zabił. 

wtorek, 3 maja 2011

David Nicholls - Jeden dzień



Historie miłosne zawsze były w modzie. Oszukiwanie przeznaczenia, igraszki z takowym i, oczywiście, cała masa kobiet złych i niedobrych – to wszak esencja powieści o najstarszym z uczuć. Jednak książka Davida Nichollsa traktuje ten nurt pisania nietypowo.
Głównych bohaterów – Emmy i Dextera, Dextera i Emmy – poznajemy w dzień po ukończeniu studiów w Edynburgu. Ona to lewicowa aktywistka; on – złoty chłopiec zamożnych rodziców. Razem, po spędzonej nocy, zaczynają zastanawiać się co dalej, a każde z osobna – żałuje, że zaczęło do rozmowy używać języka innego niż ciała. Zaczynają się martwić o przyszłość. O to, co będzie za rok, za dwa.
I w takim martwieniu poznajemy dalsze losy dwojga bohaterów – kolejne rozdziały, a jest ich dwadzieścia, są historią dosyć zawikłanych losów dwojga absolwentów. Dexter po studiach zaczyna podróżować po świecie, odwiedza egzotyczne kraje i tam kontynuuje swój żywot studencki. Emma realizuje się w pracy kelnerki i aktywności. W międzyczasie piszą do siebie listy, spotykają się w mniej lub bardziej typowych sytuacjach, wspominają siebie i kreują swoje obrazy we wspomnieniach. Żyją jak para nomadów, którzy mimo wielu związków wciąż czują dziwną wspólnotę dusz. Mimo przeciwności.
W książce ważna jest tytułowy jeden dzień. Tym jest 15 lipca (jednak słowo Grunwald nie pada w tekście ani razu) – to on jest momentem zamknięcia cyklu znajomości i dokonania podsumowania. Takim podsumowaniem jest sytuacja, w jakiej znajdują się bohaterowie w tym dniu – narrator tworzy kolejne rozdziały jako ę całego roku.
Dwadzieścia lat to spory fragment życia i jako taki jest tu przedstawiony. Zmiany, jakie zachodzą w życiu bohaterów są często niespodziewane – uświadamiają im, jak bardzo oddalili się od obrazów wymarzonych ja sprzed lat. Regularny rytm odcinków czasu sprzyja systematyzacji tego procesu.
Sama opowieść jest konsekwentnie (poza fragmentami listów) realizowana w trzeciej osobie – narrator wie wszystko o bohaterach, ale zarazem pozwala im mówić o sobie samych – takie delikatne wycofanie poza obręb akcji sprzyja jej autentyczności. Autentyczności nomadów, wciąż szukających miejsca w świecie; czekających, aż coś się zmieni, aż minie okres młodości i zacznie się czas dorosłości – woku tych kwestii głównie obraca się tekst. Co więcej – retrospektywy stają się ciekawym narzędziem poszerzającym czas poza piętnasty dzień siódmego miesiąca.
Tekst ciekawie broni się przed śmiesznością – autor wkłada w usta bohaterów formy samokrytyki – coś jest śmieszne, coś książkowe, coś melodramatyczne a coś po prostu bez sensu. Takie quasi-autotematyczne fragmenty stają się ostatnio coraz popularniejsze, jednak tu są one smaczkami dopełniającymi całości. Ponadto – osadzenie jej w pozimnowojennych realiach Wielkiej Brytanii wskazuje na rewolucję, jaką dokonała się za sprawą telewizji rolę mediów w życiu społecznym.
Jedyny zarzut, jaki można wystosować wobec tej książki to przesadna momentami ckliwość. I może przewidywalność, chociaż ta nie jest tu najważniejsza – nurt pisania o dwojgu ludziach płci przeciwnych nie zawsze broni się przed infantylizacją. Tutaj – nie do końca się to udaje, chociaż początek tej opowieści zapowiadał się gorzej – historia staje się wyraźnie ciekawsza w swojej drugiej połowie.
Jeden dzień jest książką dobrą. Warto ją wziąć w podróż, przeczytać na urlopie. Jest to lektura przyjemna i stosunkowo wszechstronna – zainteresowani psychologią znajdą w niej psychologię i socjologię, a czytelnik poszukujący ciekawej i dobrze napisanej historii znajdzie ją również. A bohaterowie – faktycznie – w jakiś sposób stają się bliżsi.